Prace

Fragment tekstu Obrazy naszych czasów autorstwa Marcina Krajewskiego pochodzący z magazynu Arteon (nr 7 (219) lipiec 2018, str.: 28-31)






(...) Krzysztof Nowicki natrafił przypadkowo w internecie na pochodzące z XV wieku rysunkowe studium kielicha lub wazy autorstwa Paolo Ucella, które do złudzenia przypominało mu współczesne siatki obiektów 3D wyrysowane w programach graficznych do projektowania. Artysta zaczął przyglądać się z bliska dawnym obrazom, wyznaczał linie ich kompozycji, a następnie przenosił je na płótno. Dyplom Nowickiego to nie tylko adoracja geometrii. Powstałe obrazy są płaskie, zbudowane z kolorowych trójkątów, w których ułożeniu odnajdujemy dalekie zarysy pierwowzorów z przeszłości. Artysta odziera renesansowe i barokowe dzieła z całej ich magii. Nie odnajdziemy w nich słodyczy Rafaela, kolorytu Tycjana, miękkości ciał Rubensa czy dramatycznego chiaroscuro Caravaggia. Zamiast tego, Krzysztof Nowicki prezentuje widzowi zimne, nagie szkielety linii kompozycyjnych, będące obiektywnym fundamentem, na którym dłonie wielkich mistrzów z przeszłości zbudowały zachwycające nas do dziś efekty i iluzjonistyczne sztuczki. Ten pomysł znalazł swoje rozwinięcie w kolejnych cyklach: Adoracja i Chmury punktów. Artysta stopniowo przestaje skupiać się na całościowej kompozycji, kierując uwagę ku detalom. Płaskie trójkąty ustępują pola liniom a z czasem - również niepołączonym punktom, wyznaczającym wierzchołki figury 3D, które luźno nałożone zostają na wyblakłe, rozmyte dzieła dawnych mistrzów. Szacowne i stare obrazy traktowane są przedmiotowo (choć z dużą dozą sympatii) jako wielobarwne tło dla wybijającej się na pierwszy plan zabawy geometrią. W istocie bowiem tym, co najbardziej interesuje Nowickiego, nie jest sam obiekt, zachowany artefakt z przeszłości, ale jego odbiór przez współczesnego człowieka, zapośredniczony przez nowoczesną technologię. Fascynuje mnie „aura obrazu”. To coś, co sprawia, że dzieła sztuki wyeksponowane w muzeum traktowane są w szczególny, nabożny, pełen pietyzmu sposób. Wszystko co na nich przedstawiono, nawet jeśli z perspektywy współczesnego widza jest to krwawa przemoc, lub nagość ocierająca się o pornografię, jest powszechnie akceptowane, żaden temat nie wzbudza kontrowersji, bo sankcjonuje go kurz wieków i miejsce w którym jest prezentowany. Upływający czas, który wciąż oddala nas od epoki w której powstały, powoduje, że traktujemy je z dystansem, tak naprawdę nie rozumiemy i nie przeżywamy tego, co dzieje się w przestrzeni płótna. Dzieła, które wiszą w muzeach, są wyabstrahowane, pozbawione właściwego dla nich kontekstu. Galerie Sztuki Dawnej pełne są dziś „everyobrazów”, których widz i tak najczęściej doświadcza jedynie wirtualnie, oglądając ich cyfrowe kopie wyświetlane przy pomocy plików .jpg na ekranie monitora. Mówiąc najprościej, obrazy, które tworzę, to dzieła sztuki dawnej oglądane przez współczesnego widza za pośrednictwem komputera. Maluję o malarstwie i o jego recepcji. (...)

Marcin Krajewski